Cześć dziewczyny,
witam was po długiej przerwie :) Niestety, zmiana dostawcy internetu zrobiła swoje - odcięła mnie skutecznie od bloga i ogólnie internetu na długi długi czas. Do tego udało mi się zakupić tablet oraz mobilny internet, i radości mojej nie było końca. Myśl "mogę pisać bloga z każdego miejsca!" była tak piękna.... na właśnie, była, bo tablet po tygodniu użytkowania odmówił posłuszeństwa :/ Nie włącza się i już. Jutro oddaję go do sklepu, czekam na naprawę i dopiero będę mogła się nim na nowo cieszyć. Zła jestem strasznie ale mam nadzieję że wszystko się pomyślnie rozwiąże.
A tematem dzisiejszego posta jest jedna z moich nowych miłości <3 mianowicie żel pod prysznic Original Source o zapachu pomarańczy i lukrecji, prezentuje się on o tak:
Standardowa buteleczka, typowa dla OS, ładna grafika i to co bardzo lubię - buteleczka stawiana na otwarciu dzięki czemu łatwiej wydobyć produkt do ostatniej kropelki.
Poniżej skład (dla tych które wiedzą o co w tym wszystkim chodzi;)) oraz opis producenta:
Jeśli mowa o konsystencji - jak dla mnie lekko lejąca, latwo "wyskakująca" z buteleczki. Żel bardzo dobrze się pieni. Zdjęcie poniżej:
A na koniec to co najbardziej mnie w nim urzekło: ZAPACH - absolutnie, obłędnie piękny. Zaczarował mnie od pierwszej chwili i odczepić się nie chce. Żel stał u mnie w szafce baaardzo długo (limitka jeszcze z zeszłej zimy) i kiedy dopiero teraz nadszedł jego czas, przeraziłam się - w końcu był wersją limitowaną ! Na szczęście na półce sklepowej odkrylam że w buteleczce o standardowej szacie graficznej żeli OS stoi sobie spokojnie ten właśnie żelik - został wprowadzony na stałe do oferty asortymentowej. Przyznaje że odetchnęłam z ulgą :)
Jedyny minus - zapach bardzo krótko się utrzymuje :( A szkoda bo mogłabym nim pachnieć cały dzień. Jest to typowy zapach "zimowy" w moim odczuciu. W czasie kąpieli otula taka fajną mgiełką i mogłabym go wąchać i wąchać.
Jak dla mnie mocna 10, nie mam do czego się chyba przyczepić :)
witam was po długiej przerwie :) Niestety, zmiana dostawcy internetu zrobiła swoje - odcięła mnie skutecznie od bloga i ogólnie internetu na długi długi czas. Do tego udało mi się zakupić tablet oraz mobilny internet, i radości mojej nie było końca. Myśl "mogę pisać bloga z każdego miejsca!" była tak piękna.... na właśnie, była, bo tablet po tygodniu użytkowania odmówił posłuszeństwa :/ Nie włącza się i już. Jutro oddaję go do sklepu, czekam na naprawę i dopiero będę mogła się nim na nowo cieszyć. Zła jestem strasznie ale mam nadzieję że wszystko się pomyślnie rozwiąże.
A tematem dzisiejszego posta jest jedna z moich nowych miłości <3 mianowicie żel pod prysznic Original Source o zapachu pomarańczy i lukrecji, prezentuje się on o tak:
Standardowa buteleczka, typowa dla OS, ładna grafika i to co bardzo lubię - buteleczka stawiana na otwarciu dzięki czemu łatwiej wydobyć produkt do ostatniej kropelki.
Poniżej skład (dla tych które wiedzą o co w tym wszystkim chodzi;)) oraz opis producenta:
Jeśli mowa o konsystencji - jak dla mnie lekko lejąca, latwo "wyskakująca" z buteleczki. Żel bardzo dobrze się pieni. Zdjęcie poniżej:
Jedyny minus - zapach bardzo krótko się utrzymuje :( A szkoda bo mogłabym nim pachnieć cały dzień. Jest to typowy zapach "zimowy" w moim odczuciu. W czasie kąpieli otula taka fajną mgiełką i mogłabym go wąchać i wąchać.
Jak dla mnie mocna 10, nie mam do czego się chyba przyczepić :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz